Łukasz Orbitowski pisze tak, że ja w całości kupuję jego dotychczasowo, przeczytaną twórczość. Już po pierwszej książce przepadłam. Mowa tu o „Zapiskach nosorożca”. Zrobiłam napad na bibliotekę i przeczytałam „Tracę ciepło”. Teraz jestem świeżo po „Szczęśliwej ziemi”. I chce więcej! Mówię głośno i wyraźnie: Jestem na TAK! Jeszcze nie tak dawno wzbraniałam się przed czytaniem polskich autorów. Sama nie wiem do końca dlaczego. Bardzo się cieszę, że odkryłam Orbitowskiego ponieważ jego twórczość i styl pisania bardzo mi odpowiada. A przede mną jeszcze tyle jego książek!
„Miasta nie śpią. Miasta przewracają się z boku na bok.”
Szczęśliwa ziemia to kapitalna książka, która pochłonęła mnie w całości. Mało, że zatraciłam się całkowicie to, do tego jeszcze książka mnie przetrawiła, a na koniec wypluła. Książka porusza i skłania do refleksji nad swoim życiem, swoimi pragnieniami i wyborami, których dokonujemy.
Szczepan Twardoch napisał o tej książce:„Łukasz Orbitowski pisze o tym, o czym powinna być każda powieść: o Życiu i wszystkim, co kryje się pod jego powierzchnią. Odkrywa tajemnicze sensy w rzeczach zwykłych i zwykłe w niesamowitych. Przy tym ani na chwilę nie przestaje opowiadać, a nikt w polskiej literaturze nie snuje opowieści jak Orbitowski – to sprawia, że od Szczęśliwej ziemi nie sposób się oderwać. Wielka, wspaniała powieść.” Pod tą wypowiedzią podpisuje się obiema rękami i nogami na dokładkę.
Zakochałam się w prozie Łukasza Orbitowskiego, uwielbiam jak pisze, jak prowadzi czytelnika, jak stopniuje napięcie. W książce spotykamy młodych chłopców, już prawie mężczyzn, którzy mieszkają w Rykusmyku. Małe miasteczko, zamek i młodość. Dodajmy do tego tajemnicę i chęć pożegnania dzieciństwa. Niedługo potem drogi przyjaciół się rozchodzą.
„Wiem dobrze, czym jest Rykusmyku. Pamiętam niewypały w budynkach. I ludzką zawiść też pamiętam. W Rykusmyku okna zawsze były odsłonięte. Wszyscy wiedzieli o wszystkich wszystko.”
Jak poradzą sobie z brzemieniem tajemnicy w dorosłym życiu? Czy będą szczęśliwi? Czy odnajdą to, czego pragną? Czy spełnią się ich marzenia?
„Wściekły pojąłem, że życzenia potrzebują czasu.”
Okładka intrygowała mnie od samego początku. I nie zawiodła. Rozdziały poprzedza ten sam motyw byka, ale stopniowo uzupełniany brakującymi elementami. Okładka i rozdziały tworzą spójną całość i dopełniają książkę.
Całym sercem zachęcam. Jeśli jeszcze nie czytaliście żadnej książki Łukasza Orbitowskiego to sięgnijcie. Może i Wam udzieli się mój zachwyt nad piórem tego pisarza.
Świetny pomysł z tym bykiem
Uwielbiam jak książka jest pięknie, pomysłowo wydana!
To właśnie jest super
Wszystko gra. Okładka, rozdziały i treść.
Ooo, tak. Okładka zdecydowanie przyciąga wzrok i zachęca do bliższego sympatyzowania z tą powieścią, a z tego co przeczytałam i treść nie zawodzi
Zapraszam do mnie: http://chcecosznaczyc.blogspot.co/
Mnie proza Orbitowskiego nie zawiodła jeszcze. Uwielbiam takie klimaty
Orbitowski pisze tak, że ja przepadłam. Mrocznie i sugestywnie. Czasem ciary chodzą po plecach takie, że musisz czytać dalej bo się udusisz 
Mroczna, ponura, sugestywna proza. Mnie też przytrzymało, dopóki nie skończyłam. Ale, w przeciwieństwie do Ciebie, nie popędzę po resztę jego dzieł, nie chcę. Za ponure to było jak dla mnie.
Rozumiem
Ja ostatnio mam „fazę” na tego typu książki i takie klimaty. Przerwy jednak robię i sięgam po inną literaturę – co za dużo, to nie zdrowo 
Akurat przerywasz, jak właśnie dorwałaś jego kolejną książkę na wymianie. Widziałam!
Oj, dorwałam
dzięki Marcie mam na własność! I pewnie niedługo będę czytać.